Dzisiejszy pobyt w lasach to nie zbieranie ale szukanie grzybów. Lasy zdeptane i puste. Piękna pogoda więc ludzi sporo. Jak zwykle wiele kilometrów w nogach a zbiór taki sobie. Po czwartku miałam apetyt na więcej. Grzechem byłoby jednak narzekać, przecież październik wynagrodził bezgrzybie trwające od 2015 roku. Dzisiejszy zbiór w 3 osoby to 10
prawdziwków (znalezione w buczynach), 1 młody
kozak brązowy oraz 150
podgrzybków brunatnych różnych rozmiarów przy czym większe bardzo rzadko zdrowe.
podgrzybki w większości zamaskowane pod gałęziami, w dołkach, przy pniach. Nos przy ziemi i rentgen w oczach to niezbędne akcesoria podgrzybkowe.
Opieńki sporadycznie w małych rodzinkach (nie zbierałam bo we wrześniu w górach nazbierałam dość). Widziałam w dalszym ciągu wiele
kań i cudownych
muchomorów czerwonych. I tu mała refleksja: szlag mnie trafia jak widzę te piękne grzyby pokopane i podeptane. Tragedia. Po dzisiejszym wyjeździe miałam zakończyć sezon, ale kto wie, jak będzie ciepło to pewnie jeszcze się wybiorę. Pozdrawiam grzybiarzy :)