Dzisiaj wiele kilometrów w nogach. Wypad w 3 osoby. Żeby coś znaleźć trzeba się nachodzić. Większość odwiedzanych przeze nas stale lasów wydeptana i pusta. Musieliśmy uderzyć w dalsze rejony. W buczynach pusto, jedynie na obrzeżach urodziwe
prawdziwki - tych 35, w tym 15 słusznych rozmiarów, w zasadzie zdrowe, nawet ten największy, średnicy 23 cm, tylko w dwóch nogach lokatorzy. W świerkach pełno malutkich
podgrzybków (ale nie we wszystkich lasach, trzeba znać konkretne miejsca) takich słoikowych. Najdziwniejsze to, że wracaliśmy tym samym lasem, którym wchodziliśmy i przy wejściu było zaledwie 5 sztuk a przy wyjściu po kilku godzinach, przecieraliśmy oczy, po kilka, kilkanaście
podgrzybków w jednym miejscu. Matka Natura potrafi zaskoczyć. Czy to możliwe, żeby
podgrzybki podrosły w kilka godzin? Już sama nie wiem co myśleć. Niemożliwe, że rano ich nie widziałam. Podsumowując mój przydługi wywód,
podgrzybków brunatnych ponad 300 w tym słoikowych 90%. Poza tym 3 malutkie kozie brody (pozostały do podrośnięcia).
Kozaków, kurek brak. Wypad niezwykle udany. Tydzień temu był wysyp
prawdziwka, dzisiaj
podgrzybka. Strasznie szybko to idzie, a człowiek wyposzczony chciałby pochodzić jeszcze z miesiąc po lesie. Pozdrawiam grzybiarzy.