Rano w tym samym lesie co zawsze. Wysoki, stary, sosnowy. W drodze w głąb lasu napotkany grzybiarz miał już 0,5 wiaderka. Polecił zbierać w jagodzinach. Tak jak napisał Grybiarz na rowerze. Są całe połacie lasu, gdzie nie trafia się nawet psi. Dalej od drogi, w jagodzinach, paprociach i wysokich trawach stoją cudowne
podgrzybki z żółtymi spodami. Moje, to większość średniaków. Octowych prawie nie ma, ale kapci też nie. Dziś spotkała mnie niemiła przygoda. Zagubiony w lesie koszyk. Poszukiwania trwały ponad 0,5 godziny. Najbardziej było mi żal grzybów, które już tam były - pół koszyka. Szczęśliwie znalazł się ukryty w trawach. Łącznie do domu przywiezione 6,5 kg
podgrzybków. Dla siebie i tych, których zawsze obdarowuję, to na zimę jeszcze mało. Oby tylko pogoda, to... Do zobaczenia w lesie.