Jesień w pełni, pełnia za pasem... Nosi mnie, robota nie idzie. Może jednak? Jadę sprawdzić lasy w bardziej zazwyczaj "zagrzybionych" okolicach. Tym razem na trasie Recz-Drawno. Zimno. Co chwila coś tam z nieba kapie, ale zdeterminowana ruszam na zwiady. Lasy przecudne, wymarzone na grzybobranie. Mieszane, z dużymi łatami dębów, świerków, brzóz. Ściółka też urozmaicona- chcesz zbierać w mchu? Proszę bardzo! Wolisz czystą ściółkę albo jagodziny? Też masz! Wilgotno, cicho i pusto. Nie ma ludzi, ptaki nie świrgolą, grzyby nie rosną... Rozpacz. Jedyne okazy to cztery ładne
szmaciaki gałęziaste, czyli kozie brody "zebrane" na fotkę, kilka
wodnich i dwa biedne muchomorki zeżarte przez ślimaki. No bo co mają te biedne żywiny jeść jesienią? Daję sobie jeszcze tydzień nadziei.