Ale trafił nam się fartowny dzień. Po pierwsze: poznani Maciek&Company ( pozdrowienia ) i ich towarzystwo uczyniło naszą wycieczkę wyjątkowo sympatyczną, po drugie: dzień i aura były bardzo łaskawe, po trzecie: koszyk zapełnił się w połowie, co można uważać za sukces – bo sobota, lipiec i wysychające lasy nie wróżyły gigantycznego sukcesu, w końcu po czwarte: Tazok niczego nie zapomniał, co wprost przełożyło się „na po piąte”: czyli niezłe fotki. A w koszyku wylądowało plus / minus 30 kilka grzybków za ponad dwie godziny głównie
podgrzybki, kilka
ceglasi, i
prawdziwków. Najbardziej urodziwym – okrzyknęliśmy dzisiaj Pana Ponurego, który co prawda nie wylądował w naszym koszyku, jednak zagościł w albumie zdjęć na poczesnym miejscu. Pozdrowienia z magicznych Beskidów: Sznupok.