Wczoraj po 50 minutach wróciłem do samochodu (grzybów brak), byłem niewyspany, zmęczony, było mi gorąco i cały czas oganiałem się czapką od natrętnych much i innych latających insektów. Dzisiaj wstałem równie wcześnie, temperatura jeszcze wyższa, much jeszcze więcej, a mimo to nie było mi gorąco, nie odczuwałem zmęczenia i ani raz nie machnąłem czapką, będąc w lesie 3,5 godziny. Wystarczyło że pokazały się grzyby i to nie tylko te zebrane, lecz także inne: setki różnej maści
muchomorów, kilkadziesiąt
borowików żółtoporych i starych przerośniętych
ceglaków, do tego różne gołąbki i kilkanaście
prawdziwków (część robaczywych, część starych) a wszystko w jodłowym lesie, z podłożem (w większości) z igliwia, gdzie widać na kilkanaście metrów w każdym kierunki, ten ogrom grzybów, które mimo suszy wciąż rosną. Nawet te stare (lekko podeschnięte) pięknie ozdabiają las. Do domu zabrałem 7
prawdziwków, 42
ceglaki i 2
podgrzybki brunatne, ale "zrywałem się" do co najmniej kolejnych stu, które zostały w lesie, i przyjemne uczucie po "zrywaniu się" pozostała.