Witam wszystkich :) To moje drugie podejście do tego wpisu, bo za pierwszym razem (gdy byłam już w połowie) laptop oszalał i rozpoczął jakieś aktualizacje kasując mi wszystko, co napisałam: ( Teraz siedzę i próbuję odtworzyć jak to miało być? :) Po ostatnich opadach zabrałam kosę i pojechałam do lasu, żeby nakosić trochę tego i trochę tego. Ale ani tego ani tego nie było. Chyba nie mam szczęścia. A tak na poważnie to chciałam sprawdzić ponownie kurkową miejscówkę- jednak zamiast kosy należało zabrać grabie ze sobą, bo niby coś jest ale wszystko pod liśćmi porządnie schowane. I znów cały zbiór to zaledwie garstka! Poprzednie zamroziłam, te również, jeszcze ze trzy razy pojadę i sos będzie :) Martwi mnie tylko, że akurat tam rozpoczęli wycinkę i nie wiem co zastanę następnym razem. Mężu ostatnio spotkał pewnego Pana, który buszuje u nas po lasach za grzybami, gdyż te zapewniają owemu Panu kasiorkę na trunki :) i jak tylko zaczyna się sezon, jego harmonogram dnia wygląda następująco: do południa zbiera, szybko ludziom sprzedaje i po południu pije. Ten że Pan twierdzi, że jeszcze w tamtym tygodniu znajdował
prawdziwki, natomiast od kilku dni nie ma ani jednego i trzeba czekać. Niby taki pijaczek ale rozum swój ma, bo jak trafi na
prawdziwki, to zbiera tylko te duże a młodzież zostawia, by wrócić po nie za kilka dni. Żadnych chaszczy nie omija- podrapany z każdej strony. Kiedyś teść zaproponował, że go podwiezie ale żeby pokazał gdzie ma te swoje miejsca. Pan niby się zgodził, zaprowadził do celu ale sam poszedł w drugą stronę. Teść wychodzi z dwoma w ręce a ten z reklamówką! Ot taki cwany lis z niego :) Rozpoczęła się fala upałów- ja już padam od gorąca. Mam nadzieję, że leśne maliny spokojnie dojrzeją a nie ugotują się na krzakach, bo do jagód nie mam cierpliwości (tu szacun i podziw dla tych, którzy mają ), za to malinki chętnie poskubię. W końcu wiadomo, że te z lasu smaczniejsze i bardziej aromatyczne od tych z ogrodu. Pozdrawiam serdecznie :)