Nie zbierałem, ale pospacerowałem sobie po wielu miejscach wzdłuż drogi leśnej nr 27, przy okazji przerwy w jeździe rowerem. Ogólnie wszędzie dużo mniej grzybów, głównie dużych rosnących samotne lub maksymalnie w parach. Mniej zbierających, a nawet sprzedających przy drodze, tym nie mniej wiaderko lub koszyk ciągle można było zebrać, co mogłem obserwować u innych, choć nie wszyscy mogli się pochwalić takimi wynikami. Sezon dla większości zbliża się chyba ku końcowi, ale ja nie narzekam. Łącznie przez ponad miesiąc można było wynosić z lasu pełne kosze, a i wcześniej można było natrafić na
maślaki i
kanie. Wystarczyło na zrobienie zapasów i dwa grzybobrania, gdzie większość zbiorów przeznaczyłem na prezent. Jak zawsze trochę żal, ale z drugiej strony, wyobraźmy sobie co by było, gdyby sezon na grzyby trwał cały rok? Prawdopodobnie nikt, by nie mógł na nie patrzeć. Wniosek z tegorocznych grzybobrań wysuwam taki, że nigdy zbyt wcześnie nie należy tracić nadziei na udany sezon. Co prawda co roku, czytałem pesymistyczne komentarze i nigdy się nimi za bardzo nie przejmowałem, bo latem niemal zawsze jest deficyt wody z racji temperatur i szybkiego parowania, ale w tym roku miałem jednak wątpliwości, które w niektórych częściach kraju się potwierdziły.. Do zobaczenia za rok! … no chyba, że w lesie coś jeszcze zaskoczy, ale nawet wtedy, będę zbierał grzyby już tylko przy okazji, na bieżący obiad, zdjęcia pełnych koszów będą ( mam nadzieję) za rok.