Jako, że nasz wyjazd na Kaszuby był bardziej turystyczny niż grzybowy, zostaliśmy nieco zaskoczeni ilością owocników. Przed weekendem zaczęły pojawiać się pierwsze doniesienia, że w lesie coś drgnęło i w rzeczy samej to potwierdzamy. Jako, że marszruta wiodła z okolic Kartuz na północ do linii kolejowej łączącej Wejherowo i Lębork mamy przegląd całej grzybowej sytuacji. Na trasie między Sianowem, przez Lewinko, Pobłocie i Tępcz pojedyńcze
Prawdziwki, na krawędziach lasów gdzie występuje brzoza sporo młodych
koźlarzy (głownie czerwonych), w środku lasu sporadycznie
podgrzybek brunatny,
zajączek i złotawy. Jako, że wyjazd był dwudniowy (spaliśmy w namiocie w lasach na północ od Tępcza), w związku z ciężarem plecaka grzyby zaczęliśmy zbierać dopiero w niedzielę (25.08). I chyba dobrze zrobiliśmy, bo te sobotnie kozaczki trzeba by pewnie wyrzucić. A dlaczego? A dlatego, że w lasach między Tępczem a Bożympolem zaczął się prawdziwkowy raj. Fakt, że teren do chodznia trudny (same góry i doliny), ale warto się przemęczyć.
Prawdziwki i to te najlepsze z najlepszych (czyli szlachetne) rosną rodzinami do dziesięciu sztuk. Zazwyczaj 2-3 osobmiki są dorodne, reszta to maluchy, które trudno wypatrzyć. Jedyny feler: około 70% robaczywe (nawet te małe), aż żal wyrzucać. Co dalej... Tam gdzie brzoza sporo
koźlarzy czerwonych (same małe), tam gdzie modrzew to całe gromady
maślaka żółtego (100% zdrowy), w środku lasu bukowego pojedyńcze rodziny
podgrzybka brunatnego (spore okazy - połowa robaczywa). Nie jest to jeszcze mega wysyp, ale i tak ledwo doczłapaliśmy do przystanku kolejowego w Bożympolu Wielkim, nasze plecaki przybrały o dobre 5-7 kilogramów, a i tak byliśmy wybredni w wyborze grzybów. Sporo zostawiliśmy dla innych grzybiarzy. Żeby potem nie było na nas.
Prawdziwki zbieraliśmy wszystkie...;)