Dziś przed pracą wpadłem w nadwiślańskie krzaki na kontrolny spacer. O dziwo płomiennicy jeszcze nie udało się znaleźć, choć wydaje się, że to kwestia czasu, bo w końcu zrobiło się wilgotno. Chyba ostatnio było troszkę za ciepło, ale że dziś rano skrobałem szyby ze szronu, to powinna się pojawić lada moment. Udało się namierzyć trochę
boczniaków-2 kępki malutkich/młodziutkich (szkoda, że trochę podjedzone przez ślimaki), kępa skapciałych, kępa zaraz do pozysku, choć będę się musiał postarać, bo jakieś 3,5 m nad ziemią, i całe boczniakowe drzewo, ale trzeba by mieć wóz strażacki z drabiną. 😜