Witajcie. Niedzielny poranek - dla odprężenia, zrzucenia trudów minionego tygodnia i nabrania sił na nowy - spędziłem w lesie, głównie sosnowym, raczej młodym, z mchami niskimi i wysokimi, bez krzewów. W ciągu 5 godzin melancholijnego spaceru włożyłem do łubianki 4 zające (tak myślę, że to one), 23
podgrzybki, 7
zielonek, 10
podzielonek, 4
maślaki (od biedy) oraz po raz pierwszy w życiu, tadam! - 186 szt. pięknej
wodnichy późnej. Pozdrawiam leśnych wędrowców.
Z tą wodnichą to miałem zgryz - brać, czy nie? Nigdy nie zbierałem, ale patrząc na Wasze zdjęcia grzybek ten piękny od razu mi się spodobał, stanowił z resztą element pięknych kompozycji Pań na portalu, więc skrupulatnie zacząłem je kosić. I jak się okazuje słusznie:-) Tak szczerze mówiąc wybrałem się na
gąski, ale niestety chyba znów spóźnienie - runo poryte, śladów grzybów brak. Jestem w kropce, czy jeszcze wyjdą po przedwczesnym wysypie, czy już nie. Znalazłem kilka młodych, ale to niewiele mówi o tym, jak będzie. Spodziewałem się też
maślaków - ale już chyba po wysypie - w nieodwiedzanym zagajniku znalazłem stare egzemplarze w postaci brei... pytanie, czy młode się jeszcze ruszą, czy już nie...? Ogólnie wyprawa przyjemna, spacer długi, jeśli będzie deszczyk i nadal tak ciepło, to da się zebrać i 5 l:-)