W związku z panującą przerwą postanowiliśmy zrobić sobie turystyczną wycieczkę po górach. Wyjechaliśmy dość późno uzbrojeni w kijki do nordic walking i bez kosza. Ja jednak nie umiem iść drogą 😁 Co chwilę złaziłam to w dół to w górę. Kondycji kozicy bezsprzecznie nie mam 🤣 Po kilometrze znalazłam
podgrzybka i
czarny łebek vel aksamitka. Po kolejnych 300 metrach młodziutki zdrowy prawy zobaczony z drogi, wdrapałam się po niego migiem. Cóż kondycja zależy widocznie od znaleziska 😁 Tak sobie przeszliśmy kilka ładnych kilometrów i co jakiś czas wpadał do koszyka grzybek.
Trzeba było wyciągnąć rezerwową lnianą torbę, którą mam zawsze w plecaku. Szału nie było ale ilościowo więcej niż na nizinach. Grzyby tylko w świerkach, lasy liściaste puściutkie. Co cieszy w górach prowadzą zrównoważoną gospodarkę leśną, są owszem przecinki ale lasy dalej stoją. Na nizinach tną wszystko, lasy zamieniają się w łąki. Znaleźliśmy 2 prawe, w tym jeden duży cały zdrowy, 2
ceglaki, 10
czarnych łebków i 16
podgrzybków brunatnych. Całkiem nieźle. Pogoda przepiękna, czy można spędzić ostatni dzień urlopu lepiej? Nie sądzę 😆