Witajcie Grzyboświrki! Wreszcie po dwóch miesiącach posuchy i bezgrzybia 😢 w moich lasach, zaczęły się pojawiać donosy że wreszcie coś zaczyna się pojawiać. Szczególnie nastawieni byliśmy na
rydze. I hurra, są! Są! Ale... 99,9 % z robalami. Jeśli byłyby dobre to chyba obdarowani by byli wszyscy sąsiedzi wokół 😊. A tak, kicha. Już nie mogłam dłużej patrzeć na to wszystko, bo co wzięłam do ręki nawet małe do marynaty, wszystko z robalami. W końcu oddaliłam się na moje miejsce
prawdziwków. Ale tylko jeden
prawdziwek, z którego zostały tylko skrawki. Idąc dalej zaczęłam spotykać
kozaki babki...
sporo ich było, niektóre przerośnięte zostały na rozsiew, a 24 wylądowały w koszyku 🧺. Trafił się też
kozak pomarańczowy, 6 twardych
podgrzybków złotawych, 3
sowy, 18 podgrzybów, 3 garści
kurek i kilka małych
rydzy, ale czy po przekrojeniu dobre to nie wiem bo dałam (m. in) sąsiadce. Jednym słowem, trzeba przeczekać (pełnia więc robactwo🐛 bardzo aktywnie uczestniczy w życiu grzybów) i za parę dni wyruszyć na rekonesans. Ale spacerek był przemiły, prócz nas nikogo w lesie, cichutko tylko jakaś wrona skrzeczała jak zobaczyła intruza, to dzięcioł postukiwał i parę razy słychać było gęganie przelatujących gęsi. A tak błoga cisza. Super, tak lubię 😊.
P. S. Zapomniałam, jeszcze zebrałam 2
muchomory czerwieniejące i dzisiaj spróbowałam, całkiem, całkiem....😋.