No, wsiadłam na rower i nawet zabrałam nożyk, ale do lasu nie dojechałam. W zagajniku po drodze dałam po hamulcach na widok rosnącego w piachu na skarpie
prawdziwka. Obok rosły kolejne 4, a kawałek dalej
podgrzybki brunatne (acz mocno wypłowiałe) i obciętozarodnikowe (jak wyżej). Grzybki, a właściwie suszki w stałym miejscu (zaprzyjaźnione sosny z dębami w poszyciu), więc wynik trochę zawyżony. Nikt nie zbiera, ale się nie dziwię: gorąc potworny, a grzybkom jestem wdzięczna, że wyrosły tak blisko domu, bo nie musiałam pedałować kolejnych 2 kilometrów. Jeśli nie popada - nie urosną młode.