Dzień jak co dzień. Dziś
kanie, ale pomarańczowe. Mówiły, że je zaniedbuję, latając po lesie podgrzybkowym a nie po chaszczach i krzaczorach. Skok w bok, czyli do rantu - fuj. Dużo starych, obgryzionych, robaczywych. Cisły się " jak do sztrasenbanki za starego pierwy" :), więc trochę zebrałem. Reszta została na rozsiew. Czas 1,5 h, liczone pi razy oko. Deszcz potrzebny od zaraz, bo rosną szybko, tylko coraz bardziej zasuszone.
Kozaki czerwone zdrowe ok. 20, "brzozoki" - 15 (50% robak),
maślaki zwyczajne ok. 10, małe a już klapnięte. Tyle.