Czarki... Witajcie. A mówili nie chwal dnia przed zachodem słońca. No i wczoraj wieczorem bardzo mocno powiało chłodem i sypnęło siarczystym deszczem. Dzisiaj z rana chłodno i pochmurno, chwilami słychać było specyficzny szelest przemrożonego deszczyku, aczkolwiek 2 razy błysnęło nawet słoneczko. A w związku, że to już ostatnia przedświąteczna wyprawa zrobiłem sobie dłuższe buszowanie po trasie znacznie obszerniejszej niż zazwyczaj, co spowodowało, że upajałem się bardziej krajobrazami a na grzybki trafiałem bardziej spontanicznie i przypadkowo. Co nie znaczy, że jak już mi mignął przed oczami jedyny słuszny kolor, nie omieszkałem się jemu dokładnie przyjrzeć. A że mam bzika na punkcie fali o długości > 630 nm przyglądałem się bardzo długo. A że moje lustereczko też lubi tą częstotliwość, efekty przyglądania możecie zobaczyć i Wy. Świerzbią mnie nogi, ręce i oczy aby już zobaczyć moje flagowe czarkowisko, ale twardym trzeba być, zostawiam je sobie na Świąteczne Dni tak aby Wielka Niedziela była naprawdę Wielka. Pozdrawiam w oczekiwaniu Świąt.