Wycieczka w nieustającym poszukiwaniu smardzowatych zakończyła się... jak zwykle, znalezieniem czarek. Nieznane mi dotychczas miejsce - las liściasty bardzo różnorodny (dęby, buki, olsze, brzozy, wierzby, topole...) wzdłuż malutkiego cieku wodnego. Poza trzema kępkami
płomiennic (całkiem jeszcze młodych) sporo czarek, wiele wyrastało z gałązek dosłownie na środku tego potoczku. Większe (łącznie 9) zebrałem do sałatki. Smardzowatych wciąż nie stwierdzono, ale ja się szybko nie zniechęcam :).