Dziś pierwszy raz w styczniu powrót "na tarczy", ale bez rozczarowania, bo wycieczka przyjemna. Las ten sam co na kilku ostatnich wycieczkach (dąb, klon, wierzba, olsza - obok potoku), ale ponieważ w bliskości parkingu wszystko wyzbierałem, zagłębiłem się trochę dalej - i w tym wypadku okazało się, że im dalej w las, tym więcej drzew, za to coraz mniej grzybów. Jedyne co znalazłem, to kilka malutkich
płomiennic (na zdjęciu), zdecydowanie jeszcze nie do zbioru. Tak więc zamiast "łowienia" grzybów tym razem było łowienie zimowych widoków.
Z 12 (!) styczniowych wycieczek na grzyby pierwszy raz wróciłem z pustymi rękami, przy czym tylko pojedyncze zbiory to było kilkanaście
płomiennic, większość raczej szła w setki. Tak więc szczyt zimowego sezonu jak dla mnie bardzo udany :).