Mimo grubej warstwy śniegu i trwających opadów wybrałem się w mój ulubiony las wzdłuż potoku (dąb, klon, wierzba, olsza), zdając sobie sprawę, że w tych warunkach jakiegoś super-zbioru raczej nie będzie. Nadzieję dawał fakt, że w tych miejscach sporo
płomiennic zimowych rośnie na pionowych pniach - więc są do znalezienia mimo śniegu. Faktycznie, poza nielicznymi kępkami, które znalazłem na spodniej stronie poziomych kłód, większość znalazłem na pionowych pniach. Łącznie ok. 200
płomiennic (dzielone przez 10) i dodatkowo 13 małych i średnich
uszaków bzowych (dzielone przez 4).
Czyżby zimowe warunki (nie wiem, czy są takie w całym kraju) wszystkich wystraszyły przed pójściem na grzyby, że w weekend nie widzę żadnych doniesień (edit: Kazansky dodał wpis w czasie pisania tego posta - pozdrawiam :)? Ja mimo trudnych warunków nie poddaję się. Łatwo nie było, chodziłem po dziewiczym, grubym śniegu, często na stromych zboczach, ale rekompensowały to piękne widoki, a do tego coś tam udało się zebrać.
Płomiennice można było wypatrzeć tylko na stojących drzewach (co też było utrudnione, bo niektóre pnie były z boku oblepione śniegiem) oraz na niektórych poziomych kłodach - tylko na spodniej warstwie, o ile nie były w całości zasypane śniegiem. Przypuszczam, że w warunkach bezśnieżnych w czasie tych 2 godzin w lesie zebrałbym 2-3 razy więcej
płomiennic, a może i innych. Ale cóż - jest zima, jest śnieg... :)