Mimo deszczu szybki wypad do lasu (buk, dąb, wierzba, inne liściaste) wzdłuż potoku. W lesie mimo odwilży jeszcze sporo śniegu. Już po kilkuset metrach pierwsze
płomiennice zimowe, na początku niewielkie stanowiska po kilka-kilkanaście. A potem trafiłem drzewo (chyba wierzba) dosłownie oblepione
płomiennicami - niestety spora większość na wysokości powyżej 3 m. I tu przyszedł czas na wykorzystanie mojej tajnej broni w postaci zbieraka do owoców widocznego na zdjęciu. Nie wszystkie udało się sięgnąć, ale i tak łącznie wyszło (liczone b. zgrubnie) ok. 180 - do statystyki dzielę przez 4.