Trzeba mieć stopień zakręcenia grzybami na moim poziomie, żeby w dzisiejszych warunkach wybrać się w takie miejsce na grzyby. 0 st. C, padający śnieg z deszczem i wiatr - i w tych warunkach wycieczka w (pod) miejskie nieużytki zarośnięte chaszczami i kępkami drzew (wierzby, czarny bez i inne), w dodatku z zapaleniem spojówek. Mimo wszystko było warto, bo oprócz odwiedzonego tydzień temu stanowiska
płomiennic zimowych - gdzie odrosło sporo nowych do zbioru - znalazłem też nowe miejsca z
płomiennicami. Łącznie ponad sto sztuk (liczone za 10) w pół godziny, nie licząc dojścia z parkingu i powrotu.
Wydaje mi się, że
płomiennic pojawia się coraz więcej, więc jeśli nie przyjdzie sroga zima, może być niedługo prawdziwy "pojaw". Trzeba tylko wiedzieć, gdzie szukać, no i czasem się nachodzić w trudnym terenie. Wszystkim poszukujących
płomiennic polecam okolice cieków wodnych - rzek, potoków, nawet rowów. Ja zauważyłem, że wszystkie 3 znalezione przeze mnie miejsca występowania
płomiennic były albo bezpośrednio nad rzeką/potokiem, albo w niedalekiej okolicy (raczej nie dalej niż kilkadziesiąt metrów. Chętnie rosną na wierzbach, ale i na innych liściastych się spotyka (niestety nie zawsze potrafiłem rozpoznać drzewo).