szybko i na mokro
Prosto z pracy, do lasu. Już przy wyjściu lało, a parasol w aucie zaparkowanym zbyt daleko, żeby przejść suchą nogą. Zanim doszłam do auta już zmokłam, ale tam czekała odpowiednia kurtka i buty. W lesie od 14:15 do 15:20. Zaraz na dzień dobry dwa
kozaki babka, a chwilę później ku mojej radości i zaskoczeniu, bo nigdy wcześniej w tym lesie ich nie spotkałam - dwa pomarańczowe
kozaki. Potem wpadło 9
ceglastoporych, 1
prawdziwek i przeszło 50
maślaków, których nie wliczam do wyniku. Przy drugiej fotce aparat mi się już zaparował więc zdjęć tyle ile widać.
Po przyjściu do domu, na mój opłakany widok padły 3 teksty mojego małża.
1. w drzwiach usłyszałam: muszę zapytać Leszka (nasz lekarz) czy to podpada pod jakąś jednostkę chorobową...
2. po chwili: rozumiem, że wracasz z castingu na rolę główną do nowej serii potwora z loch ness... (uśmiech)
3. widząc, że ciężko mi idzie ściąganie kompletnie mokrych przyklejonych spodni:nie wiedziałem, że żmije tak często zrzucają skórę... (rechot)
Za rozśmieszenie dostał na obiad w nagrodę... oczywiście
maślaki na gęsto duszone w śmietanie z ziemniaczkami.
Jutro skoro świt do lasu, ale jeszcze nie wiem gdzie.