Mialem nigdzie nie jechac do srody ale babcia zadzwonila i poprosila zebym skoczyl nazbieral jej troche grzybkow dla znajomego co przyniosl jej rybki swiezo zlowione. Jsk wiaomo babci sie nie odmawia godzina 13 wyjazd do mojego przydomowego lasku ludzi multum ale jak sie wie gdzie to zawsze sie cos znajdzie ☺. Tym sposobem trafilem kilkanascie prawuskow (niestety w odwrocie ewidentnie za sucho) okolo 60 czerwonych slicznot (sytuacja tez sie pogorszyla) no i trafilem poletko 50x100m gdzie sypla sie opienka.... no i co tu bede duzo mowil POZDROWIENIA DLA VILLIANA 😊😊 I koszyka ktory od niego dostalem idac do lasu nie przypuszczalem ze zapelnie go chociaz po czesci a tu ci taka niespodzianka i zgodnie z umowa obiecalem villianowi ze wrzuce jak bedzie pelen grzybow i jest. Jedyny minus ze 2 godziny ciecia zgiety w pol plecy bola no i spacer powrotny z tym koszem to byl istny spacer farmera rece odmawialy posluszenstwa ale bylo warto szok i usmiech babci na twarzy bezcenne. 😁😍🤩 p. s musze do tego koszyka pas na ramie dorobic bo juz wiem ze jak go kiedys jeszcze uda sie zapelnic to nie ma szans na niesienie go kilka kilometrow 🤣🤣🤣🤣