Co tam panie w lesie, robaki tsymają się mocno? Mocno, mocno parafrazując mistrza z Krakowa. Średni kosz
podgrzybków (jakieś 250 sztuk), 150
prawdziwków, 15 kozaczków dębowych, dwa
kozaki pomarańczowo żôłte i brak borowików sosnowych za którymi latałem ze 3,5 godziny. Nie zbierałem
maślaków pstrych które występują masowo.
Napatrzyłem się na zdjęcia tych „czerwonych”
borowików i postanowiłem za nimi poganiać. Teoretycznie las sprzyjał, momentami. Zamiast sosnowych były szlachetne. Te z sosny robaczywe w 95% i młodych praktycznie brak. Przy okazji znalazłem kosz
podgrzybków które występowały miejscowo, najchętniej w miejscu sosnowo-świerkowym. Jako że
podgrzybki suszone uwielbiam (w pierogach) to jakiś wielce zmartwiony nie byłem. Drugi etap wycieczki to
prawdziwki w jodle, buku itd. To już koniec wysypu, młodych grzybôw na lekarstwo, głównie wyrośnięte grzyby które w połowie zostawiłem na rozsiew. Kilkanaście dużych wziąłem a przy obróbce standard tegoroczny. Korzeń zdrowy a łepek często robaczywy. Ogólnie w lesie zostało jakieś 50% z tych teoretycznie nadających się do zbioru. Temperatury zrobiły swoje. Zaczęły za to pojawiać się
kozaki dębowe, zdrowe co w tych terenach nie jest oczywiste. Sama wycieczka cudowna, Przez te 7,5 godziny spotkany jeden grzybiarz, cisza w lesie. Szkoda że ten turbo wysyp już się skończył, rzeczywiście bardziej on przypominał mi ten letni niż rozciągnięty, mniej robaczywy jesienny. Acha, to taki środek geometryczny z dwóch, oddalonych od siebie o godzinę miejsc.