Las mieszany, dopiero przy tej świeżej zieleni widać, jaka różnorodność drzew występuje. I buki, i świerki, sosny i nawet jarzębina na skraju lasu przycupnęła. Wilgoć w lesie odczuwalna, na dróżkach kałuże stoją, pokazując niebieskości nieba w swoich taflach. Baldachimy liści rozkładają się nad głową, prowadząc w procesji, złaknionych leśnej nirwany wędrowców. Oczy ich rozbiegane wypatrują czegoś w bukowych liściach i igłach świerkowych. Jakieś kosmiczne twory zwykle kryją się przyczajone w miękkich mchach. Ale nie dziś. Jeden z leśnych włodarzy, skrzat lub leśne licho, kryjąc się przed wędrowcami, zostawił swoje berło że szmaragdów wykonane. Oznaka, że tu ludzie tylko gośćmi są, a Matka Natura pieczę nad wszystkim sprawuje. Rankiem, po głosowaniu, które musiało zostać unieważnione 😂, bo trudno było szalę przechylić przy głosach 1:1 w którąś stronę (lenistwo czy wędrówka), wędrowcy zaopatrzeni w kawę przemierzali ścieżki, licząc na przychylność opatrzności. Nie można mieć jednak wszystkiego. Zamiast grzybów dostali moc zielonej energii, endorfin, które nie potrzebują czekolady, aby się uaktywnić. Tyle barw, tyle odcieni, tylko w obrazie pędzlem natury namalowanym widoczne jest. I choć grzybów nie znaleźliśmy, powietrze świeże i przestrzeń niedzielę nam zrobiły" 😊. A, i kleszczy też nie znaleźliśmy, ani tym bardziej do domu nie wzięliśmy 👏