Nie wytrzymałam do weekendu. Po pracy, do lasu. 5
ceglasi. Byłam około godziny. Może spacer byłby dłuższy, może grzybki jeszcze by jakieś były albo i nie, ale stojąc i delektując się ciszą usłyszałam szuruburu gdzieś w oddali... Jakieś 50 m ode mnie, z górki w stronę wąwozu pędziły wielkie, włochate stwory (7-10), nie wiem ile dokładnie. Widok miałam dobry, bo byłam na polance po drugiej stronie na górce, ale dzielił mnie jeszcze mały ogrodzony młodnik. Mimo to, zamurowało mnie. A potem doznałam wielkiej mobilizacji do udania się w stronę auta.