Zimno jak diabli, mimo wszystko wybrałem się na planowane zamknięcie sezonu grzybowego, problem w tym, że to nie jest pierwsze i chyba jednak nie ostatnie zamknięcie tego sezonu w moim wykonaniu bo... sezon nie chce się zamknąć, robiąc mi chyba na złość :) Przekonany, że będzie ro raczej spacer, ruszyłem do parku/lasku widocznego z okien mojego blokowiska, uzbrojony w scyzoryk, małą siateczkę i... butelkę grzańca którego spożyłem wraz z kolegą ( mówiłem już że jest zimno;) )
Ku mojemu zdzowieniu, tempo wypełniania siaty, było większe niż tempo opróżniania butelki.
Efektem spaceru jest około 30 prawych i drugie tyle
kozaków. Prwdziwki w większości młode, rozsiane po całym lasku, wszystkie zdrowe.
Kozaki w większości starsze i często robaczywe ( tych oczyeiscie nie liczę ) wszystkie na skraju brzózek z polaną i dostępem światła od strony południowej.
Kolega z podobnym zbiorem.
W drodze powrotnej ustaliliśmy, że jutro powtarzamy manewr, tym razem z miodem pitnym.
Ps: mina sąsiada, widzącego moją siateczkę bezcenna :):) :)