Po ostatnich nieudanych próbach od północno-zachodniej strony Łodzi, pokusiłam się na zmianę miejscówki i pognałam bardziej w dół. W okolicach Łasku coś się podobno ruszyło, więc stwierdziłam, że sprawdzę i na pewno przecież coś tam trafię. Lasy Barycz - Przygoń. 2 godziny chodzenia, pogoda piękna, kilka km-ów zrobionych. Samochodów zero, w lesie żywej duszy... i... kompletna grzybowa pustka 😒
Zaobserwowałam jednego
krowiaka podwiniętego i dwie maleńkie lisówki pomarańczowe. Wracając do auta minęłam jeszcze trzy
kurki, których już nawet nie zabierałam. To jakiś żart? Może pech? Albo kara jakaś? Kurna, no przecież grzeczna byłam 😁 Ktoś jednak przede mną też szukał w tych miejscach i musiał się nieźle wkurzyć, bo aż swoje wiadereczko sponiewierał i wśród drzew porzucił. Zastanawiam się nad miejscem kolejnej wyprawy. Trzeba chyba jednak uderzyć gdzieś dalej, bo takie dreptanie bez celu może człowieka wykończyć i o nerwicę przyprawić 😂 Grzybów chcęęęęę aaaaaaaa!!!!!!!!! 😎🤣😜