Witam wszystkich, po prawie dwu tygodniowej nieobecności. Nieobecności usprawiedliwionej racją stanu i umysłu. Kilku dniowa przerwa w "odsiadce" zapewne zostanie spożytkowana na cele wyższe niż praca. Dzień pierwszy - Koski. Cudów się nie spodziewałem. Po upałach jakie nas nawiedziły, gdy nawet w studni wyschło echo, tylko szalony optymista mógł by liczyć na spotkanie z obiektem jego pożądania. Szalony to jeszcze nie jestem, z optymizmem to u mnie różnie, ale pożądania to mi nie brakuje. Czego efektem były: dwa piaskowce modrzaki, dwa sitarze i garstka - garsteczka - naparsteczka kurek. Tylko i aż tyle. Ale co się na złaziłem to moje. Przede mną jeszcze trzy dni wolnego, więc szalone optymistyczne pożądanie może być bardzo ciekawe. Czego sobie i Wam Wszystkim Życzę. E.