© fotografia została załączona przez informatora o grzybobraniu; z pytaniem o jej wykorzystanie poza ramami systemu monitorowania występowania grzybów grzyby.pl należy kontaktować się bezpośrednio z autorem fotografii a nie ze mną (kontaktu do autora zdjęcia zwykle nie posiadam)
Jak grom z jasnego nieba, spadła na mnie informacja, rzecz jasna poufna, choć podawana drogą pantoflową. Sezon na smardze dobiega końca. Wpadłem w panikę, ogarnęła mnie rozpacz. Nigdy nie widziałem smardzy, a za punkt honoru postawiłem sobie, aby w tym sezonie zmienić stan rzeczy. Co robić? W akcie desperacji, zadzwoniłem do Dzidka z Gliwic. Używając zmyślnego podstępu, udało mi się wywabić go z domu i namówić na poszukiwanie smardzy. 9,00 rano jestem pod ustalonym adresem (mniej więcej pod ustalonym) i jedziemy. Dzidek kieruje ja prowadzę (a może odwrotnie, nieważne), po paru minutach jesteśmy w LESIE?. Przy czym LAS to słowo klucz, bo jego interpretacja może być dowolna a ocena subiektywna. W każdym razie jest zielono. Idziemy, idziemy i po chwili Dzidek woła: Mam! Niedługo po nim ja też krzyczę: Znalazłem!!! Ale się ucieszyłem. Tak się cieszy tylko Jaś Fasola jak mu się uda zastrugać ołówek. Kamień spadł mi z serca. Już nikt, nigdy nie powie do mnie: "Ty niespełniony smardzu" A jak się ktoś odważy, to mu odpowiem: "Jak ja widziałem smardze, to Ty pęcherzu nosiłeś pieluchę w zębach" Tak mu powiem. A co.