Jakoś nie mogę ostatnio "wstrzelić się" z wyjazdem do lasu. W niedzielę miałem wolne, to tak dosypało śniegu, że o grzybach można było zapomnieć, nawet wycieczkę odpuściłem, bo zaczęło wszystko topnieć i zrobiło się błoto. Dzisiaj "wyskoczyło" mi niespodziewane wolne, to wczoraj "złapałem" przeziębienie, na wieczór gorączka i całą noc katar, do tego jeszcze słowik... tak słowik, nie wiem skąd się wziął, ale ćwierkał pół nocy (sprawdziłem w necie to słowik), może nagrany??. Rano, jak zadzwonił budzik o szóstej, stwierdziłem, że jako tako się czuję, więc za koszyk... wróć, za plecak (koszyk już w piwnicy) i do lasu. Pogoda nawet się udała, nie padało i ciepło 11 stopni, udało się znaleźć pniaczek z
boczniakami (0,5 kg) i 2 starsze
podgrzybki i jeszcze kolegę ze zdjęcia. W niedzielę jadę szukać "mikołajowego"
borowika.