Deszcz ustał koło 14 więc wyskoczyłam na godzinę do lasu. Las mieszany, świerk z domieszką sosny, buka i dębu. Z jadalnych tylko
pieprznik trąbkowy w ilościach skromniejszych niż przed tygodniem. Nie zbierałam, mam juz dość. Z niejadalnych sporo żagwi zimowej, czernidłaków i innych blaszkowców bliżej mi nieznanych i znanych z widzenia. W lesie zimno jak diabli, mokro i ponuro, chociaż cisza i spokój jak nigdzie. Na koniec spaceru zostałam "zaatakowana" przez tereirkę w majtkach, która obszczekała mnie i poleciała do właściciela. Mój las poraniony prze wycinkę. Pozdrawiam leśne ludki.