Skoro wysyp to się z żoną i dziećmi ( 5 i 8 lat) wybraliśmy na
podgrzybki. W niedzielę więc z duszą na ramieniu - i słusznie bo ruch w lesie jak na wrocławskim rynku w Juwenalia (-;. Obskoczyłem swoje miejscówki i znalazłem 1 ( jednego)
podgrzybka i jakieś 25
kozaków babek. Do tego z 10
kań. Wszyscy wokół to samo. Nic to zabrałem towarzystwo jakiś 1 km w głąb lasu w dawno nieodwiedzane buki, a że po drodze trochę grząsko to i pusto się jakoś zrobiło. I bingo - w pół godziny 68
prawdziwków! Wszystkie zdrowe i jędrne! Połowa słoiczkowa. Aż się żyć chce - szkoda tylko że buków było niewiele (-:. A spojrzenia współgrzybiarzy z lasu -bezcenne (-: