© fotografia została załączona przez informatora o grzybobraniu; z pytaniem o jej wykorzystanie poza ramami systemu monitorowania występowania grzybów grzyby.pl należy kontaktować się bezpośrednio z autorem fotografii a nie ze mną (kontaktu do autora zdjęcia zwykle nie posiadam)
Kochani grzybiarze, nie wiem czy tę relację można zaliczyć do doniesienia z grzybobrania. Otóż jestem dzisiaj w ogrodzie, w środku miasta, lasy daleko bo kilka kilometrów dzielą nasz kawałek zieleni od terenów leśnych. Widzę, że coś się turla po trawie niechcący kopnięte nogą albo zahaczone kosiarką. Wzięłam to coś do ręki - pofałdowany mocno kapelusz grzyba, jasnobrązowy, a biały trzon pusty w środku. Po sprawdzeniu - w atlasie - ściętego nieszczęśnika okazało się, że to prawdopodobnie smardzówka czeska. Jeśli się mylę, proszę o poprawienie.
Nigdy wcześniej grzyb tego typu nie rósł tutaj, w ogrodzie tu i ówdzie wysypana jest kora ze sklepu, leży od ubiegłego roku. Obok miejsca znalezienia, pod starą wiśnią rośnie jeszcze czwóreczka grzybowego rodzeństwa. Zabrałam do domu ten jeden, który był już - że tak powiem - luzem, reszta pozostanie tam gdzie wyrosły. Co prawda mieliśmy chytry zamiar wyprawienia jutro do ogrodu na to grzybobranie malutkiej wnuczki, ale skoro są one taką rzadkością i pod ochroną, więc nie ma rady - niech sobie dalej wszystkie rosną … Skąd się wzięły i co je przywiało , pozostanie zagadką. W każdym razie w duszy wielka radość , po pierwsze to jedyny w życiu zobaczony na własne oczy „prawie smardz”, a po wtóre - bez wyprawienia się do lasu. Chociaż w lesie pięknie i serce ciągnie na grzyby, ale na razie ogrodnicza połówka duszy musi zwyciężyć, bo wiadomo - wiosna w ogrodzie to multum roboty 😁😁😁. Serdecznie pozdrawiam wszystkich grzybiarzy!