Dwuipółgodzinna wizytacja miejscówek smardzowatych na obrzeżach miasta. Ogólnie - słabo, tylko w jednym miejscu, gdzie już tydzień temu znalazłem 6 smardzówek czeskich dziś było ich 2 razy tyle, trochę podrośniętych, ale też niektóre już usychające. Rok temu było ich tu 250 (!), a do tego naparstniczki stożkowate i piestrzenice olbrzymie, po których teraz nie ma śladu. Niestety, przeklęta susza. Po południu zaczęło trochę siąpić (nie: padać), więc może to trochę poratuje sytuację. Mimo to widok tych pięknych grzybków podniósł mi nastrój:).