Dzisiaj w końcu po dwóch miesiącach 😭 gościnny zwiad leśno-chaszczowy. Szukałam nie tyle grzybów co oznak wiosny. I poza piękną pogodą nic pięknego nie znalazłam ☹️ W miejscu gdzie w styczniu były trzęsaki zeschnięte resztki, tam gdzie żółciak huby. Jedyne co dobrze się trzyma to jemioła, ale to mnie akurat nie dziwi ani nie cieszy. Wszystko szare, bure i ponure. Nieliczne pączki na drzewach i krzewach oraz jeden wiosenny promyczek - bazie 🙂 U mnie blisko gór było zimno i dlatego tak licho z wiosennymi znakami. Jak widać 70 km dalej tak samo. Ale co tam, wiadomo jak to jest z tymi co są ostatni 😁 Świeżego powietrza nawdychałam się na cały tydzień, buty czyste bo błota brak, kilka km w nogach, oczywiście do Zeni to pikuś, czyli sobota - dzień regeneracji dla organizmu 😁 a skoro zregenerowany to plan wykonany 🙂