Wędrówka dorzeczem rzeki Baudy. Mimo że wąwóz z podmokłymi miejscami z dużą ilością prześwietleń, to żadnych krzaków bzu nie spotkaliśmy.
Trochę leszczyny i olchy. Także pierwszy raz od dawna bez żadnego grzybka wróciliśmy.
Za to oko w oko z orłem bielikiem. I to z całą czteroptakową rodziną. Krążąc w okolicy, w pewnym momencie, zbliżyły się do nas, przelatując tuż nad wierzchołkami buków.
No i Skrzypkowa, na wysokiej skarpie wypatrzyła pierwszą kwitnąca przylaszczkę. A ja musiałem tam włazić.