© fotografia została załączona przez informatora o grzybobraniu; z pytaniem o jej wykorzystanie poza ramami systemu monitorowania występowania grzybów grzyby.pl należy kontaktować się bezpośrednio z autorem fotografii a nie ze mną (kontaktu do autora zdjęcia zwykle nie posiadam)
Krwawiący i leczący rany las liściasty i mieszany mimo wszystko przetrwał sobotnią gehennę i pokazał to co potrafi - zimowe grzybki odchodzą do lamusa a zaczyna się przedwiosenny raj - zaczarkowany raj.
Witajcie. EUNICE - zapamiętam to imię na bardzo bardzo długo. Nadia to był mały pikuś. Z piątku na sobotę zaczął się koszmar. Rozwścieczony niż wył tysiącem gardeł i rzucał drzewami jak papierowymi zabawkami. Co prawda nigdy nie byłem bojaźliwy i z reguły stawiałem czoła szaleńczym wyzwaniom, tak w sobotnie przedpołudnie sprawdzając fotołapkę i słysząc co chwilę trzask łamanych konarów i gałęzi kończący się charakterystycznym tąpnięciem (aż ziemia drżała), odpuściłem. Eunice niestety nie odpuszczała. Tak więc sobota i kolejna noc upłynęła pod znakiem armagedonu, bez prądu, bez netu, bez lasu, bez pomysłu co ze sobą zrobić. "A po nocy przychodzi dzień a po burzy spokój" i niedzielny poranek zaskoczył mnie błogą ciszą okraszoną żurawim klangorem, słoneczkiem, po prostu sielanka. Niestety w lesie widok setek wykrotów nie dawał mi odrzucić złych wspomnień z wydarzeń z ostatniej doby. Co prawda las odsłonił dzisiaj przede mną dużo fajnych i ciekawych grzybowych obrazków, jednakże na każdym kroku i w każdym kierunku w zasięgu wzroku znajdowały się przerażające wykroty. A na zakończenie traumatycznego weekendu i po niespełna 48h dzielni energetycy stanęli na wysokości zadania, w instalacji znów popłynął prąd i mogę opisać moje bolączki. Pozdrawiam.