Kolejny sezon za mną. Dziwny, ale wcale nie taki zły... Każdy jest inny i chyba coraz dziwniejszy. Rok w Małopolsce nie był tak suchy jak w innych rejonach, zdarzały się oczywiście dni z wysoką temperaturą, nawet okresy mini suszy, ale generalnie dostęp do deszczu nie był najgorszy 😉, a trawa nawet w upalne dni była zielona.... Styczeń to tradycyjnie od kilku lat buszowanie po miejskich laskach i krzaczorach. Grzyby typowo zimowe, czyli generalnie
płomiennice i
ucho bzowe, często przykryte śniegiem... Luty:
płomiennice,
ucho bzowe i pierwsze czarki a także nadrewnowe, które
od kilku lat obserwuję. W marcu po raz pierwszy wypatrzone:
orzechówka wiązkowa,
valsa nivea, twradnica bulwiasta, no i
smardzówki czeskie. Wiosna już zaczęła stroić się kwieciem. W kwietniu, coraz więcej zieleni, więcej twardnicy bulwiastej, czeszek, ucha bazowego, trafiały się trzęsaki pomarańczowożółte. Maj, to przede wszystkim wędrówki po laskach miejskich. Oprócz pięknej, zachwycającej zieleni wypatrzone m. in. ruliki nadrzewne, czernidłaki srokate ( grzyby jak z lasu z Avatara ), gruzełki cynobrowe, włośniczki,
boczniaki rowkowanotrzonowe świeczniki rozgałęzione, kisielnice i wiele innych. Maj to również pierwsza w życiu
piestrzenica kasztanowata, znaleziona w limanowskich lasach 💪. No i czerwiec, ten to mnie zaskoczył. W wyniku marudzenia (mojego ) wyjazd w limanowskie lasy ( tak, żeby sobie połazić po górach, na szczęście z koszykiem ) i ochom i achom nie było końca. W dniu 8 owego miesiąca koszyk
koźlarzy pomarańczowożółtych i dębowych oraz kilka
borowików sosnowych. Szok 🤗. Od lipca właściwie sezon rozkręcił się na dobre, może nie były to powalające zbiory, ale w koszyku zaczęły się pojawiać:
kurki,
prawdziwki borowiki sosnowe,
kozaki różnej maści. Las zaowocował również grzybami niejadalnymi, aczkolwiek sprawiającymi mi sporo radości. Wyjątkowo pięknie wyglądały pięknorogi i śluzowce w żółtych kolorach. Niestety lipcowe
borowiki pozostawiały sporo do życzenia. Nogi w większości nadawały się do wyrzucenia, kapelusze były do odzysku w okrojonej wersji. Sierpień, to już "prawdziwe " grzybobrania w Małopolsce, głównie
borowiki,
ceglasie i
koźlarze - grzybobraniom przeszkadzały gwałtowne ulewy i burze, co w lesie nie jest fajne, szczególnie w górach, zjazdy tradycyjnie były zaliczone 😅. W połowie sierpnia, pierwszy w tym sezonie, wyjazd w lasy włoszczowskie. Jak się okazało spóźniony, acz dwa koszyki zapełnione wróciły z nami do domu... Znalazły się w nich głównie
prawdziwki,
koźlarze,
maślaki pstre, trochę
podgrzybków i
kurki. Większość
prawdziwków, tradycyjnie już w tym sezonie podlegało znacznemu okrojeniu, pomimo selekcji już w lesie. Również w sierpniu, na Podkarpaciu, po raz pierwszy zebrane
lejkowce dęte i znaleziona
żagiew wielkogłowa (!) 💪. Sporo też było okratków australijskich,
pieprzników, w tym pomarańczowych i
kurek. Początek września, to kolejny wyjazd w lasy włoszczowskie. Pierońsko sucho, dawały radę jedynie wrzosy i
kurki. Za to w małopolskich lasach, trwały grzybokosy, głównie
borowików wszelkiej maści,
koźlarzy,
kurek. Znalazłam też w limanowskich lasach
lejkowce dęte, których nigdy wcześniej tu nie widziałam ( chyba po prostu nie umiałam ich wcześniej znaleźć 😁). Były też
siedzunie i
pieprzniki trąbkowe i ruszyły muchomory, ubogo jeszcze, ale cieszyły oczy. Wrzesień pod względem ilości grzybów, w tym
prawdziwków, nie był zły. Natomiast ich zdrowotność, zostawiała dużo do życzenia. W październiku zaczęło się miotanie pomiędzy Limanową a lasami włoszczowskimi. Zbiory w świętokrzyskim zaczęły się 10 października. Były to głównie
podgrzybki ( ale jeszcze niewiele )
prawdziwki,
koźlarze,
kurki i pierwsza
zieleniatka. Podgrzybkowy boom nastąpił w połowie miesiąca i trwał właściwie ponad dwa tygodnie. Moje ukochane
podgrzybki zdominowały inne grzyby i były w 99,9% zdrowe. Sporo było również
maślaków i
maślaków pstrych, również w znakomitej kondycji. W innej części woj. świętokrzyskiego trwały prawdziwkowe żniwa, tu
prawdziwki rosły pojedynczo, choć w innych latach były ich całe polany.... Niestety, "mój " las został dotknięty cięciami gospodarczymi, tak zwanymi oczywiście, więc jak będzie w przyszłym sezonie, nie wiem... Końcówka października, lasy podkarpackie i oprócz kosza
lejkowców, pierwsza w życiu
piestrzyca kędzierzawa 💪. Listopad, to nadal
podgrzybki w świętokrzyskim ( początek miesiąca ),
pieprzniki trąbkowe,
rydze,
koźlarze,
siedzunie i przepiękne
borowiki sosnowe w limanowskich lasach, spotkania z salamandrami 💛🖤,
piestrzyce kędzierzawe w mieście 😄. Końcówka listopada, w śniegu - pierwsze
boczniaki ostrygowate i
płomiennice w miejskim lasku. Początek grudnia - miejski lasek zasypany śniegiem, widoki bajkowe, ale zbiory żadne... W dniu 17 grudnia - miejski lasek odwiedzony, resztki śniegu - ale
boczniaki mi ktoś wykosił 😅.... Trochę chaotycznie, ale wpadłam w jakąś pętlę czasu i ciągle mam go mało 🤪. W tym roku kilka grzybów znalazłam pierwszy raz. Oprócz wymienionych już wcześniej były to:
łopatnica żółtawa,
uchówka ośla,
koralówka strojna,
kubek prążkowany,
goździeńczyk popielaty,
koralówka czerwonowierzchołkowa ( chyba ). Kolejny rok obserwuję też naziemki: kozionogi i zielonawy i okratki australijskie i szyszkowce łuskowate. Z rurkowców, po raz pierwszy, znalazłam
maślaka szarego ( na trawniku koło bloku 🤨). Nie sposób wymienić wszystkie gatunki grzybów, które dzięki hojności Matki Natury, mogą być przeze mnie obserwowane oraz zbierane. Jedno jest pewne - rok pod względem grzybowym był i dziwny, i ciekawy, i obfity, no i trwał długo. Oby przyszły był nie gorszy 🙂