Od miesiąca sprawdzam miejscówkę na smardze wyniosłe w Żabieńcu, ale dziś też ich nie było. Pojechałem ciut dalej do Dobiesza w poszukiwaniu ciekawego miejsca, ale się rozpadało. Zawróciłem, zatrzymałem się na poboczu, żeby zmienić buty i wracać, ale kątem oka go dostrzegłem - w rowie przy jezdni - pierwszy mój smardz jadalny. Drugi rósł jakieś 20 m dalej we wjeździe na posesję 🙂 Tak, że przypadkiem mam dwa smardze. Może ze spalinami, ale i tak je zjem z ciekawości smaku. Fart się przydaje 😁 |