Moje podsumowanie 2022 poniżej.
Dobry wieczór, udało mi się wreszcie zebrać. Podsumowanie 2022 roku jak zwykle umieszczam w świętokrzyskiem choć
grzyby zbierałem i na Mazowszu i gościnnie w dolnośląskiem choć najwięcej razy byłem w ŚK. Od razu napiszę, to był sezon znakomity, ale od początku. Zaczął się w lesie kurkowym, pobliskim, niedaleko Warszawy.
Kurek w tym roku było znacznie mniej niż porzednio, dwukrotnie udało się jednak zebrać około 4-5 litrów w sumie tych aromatycznych grzybów, wystarczająco dla własnych potrzeb i na zapasy zimowe. Pod koniec sierpnia jeden wyjazd na
borowiki wysmukłe, udany - łupem padło kilkadziesiąt tych ładnych grzybów, które traktuję bardziej jako ciekawostkę niż obiekt moich grzybiarskich westchnień (Niszczu dzięki za pomoc w lokalizacji lasu). Początek września to z góry zaplanowany wyjazd w okolice Lwówka Śląskiego, gdzie wbiliśmy się na początek sezonu. Doniesienia mówiły o setkach
borowików w Paszowicach i innych okolicach. My wybraliśmy pobliskie chimeryczne lasy, udało się zebrać wystarczająco ładnych
kozaków czerwonych, kilkanaście
prawdziwków i naprawdę dużo wyjątkowo zdrowych usiatków -chłodne noce zrobiły w tym roku robotę. Okoliczności przyrody, mozliwości chodzenia do lasu na piechotę bez jazdy samochodem wynagradzały mniejszą ilość grzybów. Dwa tygodnie przerwy i pierwsza wizyta w ŚK, tydzień od rozpoczęcia sezonu. Doniesienia były "takie se", niby
grzyby są, trochę robaczywe, niedużo, od razu wystartowały
rydze. Ludzie z lasu wychodzili raczej na pusto, a tu okazało się, żę jak człowiek połazi, spojrzy tu i tam, pójdzie tropem, to swoje uzbiera. Tegoroczne pierwsze
borowiki były fantastyczne, zdrowe, pękate, nie zjedzone przez ślimaki, choć występowały miejscowo. I tak przez 4 tygodnie, co wyjazd, to minimum kosz
borowików (około 60 sztuk, a potem więcej), po dwóch tygodniach dołączyły
rydze, po trzech tygodniach
rydzów było bardzo dużo, a
borowiki zaczęły rosnąć w zupełnie innych miejscach (2 faza wysypu?), niż na początku sezonu i bardziej grupowo. Ostatnie dwa wyjazdy w tamtym okresie skończyły się już zamykaniem oczu przy wychodzeniu z lasu i przebieraniem co ładniejszych sztuk i pomimo największego kosza, zbieraniem do plecaka też. Przedostatni wyjazd z tamtego ciągu przyniósł też odkrycie porządnej miejscówki ceglakowej, co mnie bardzo ucieszyło. Oczywiście to nie były poletka z grzybami podobne jak w 2017,2019 czy nawet w 2020, ale zawsze
grzyby były. 7 wyjazdów minimum 6-7 godzinnego szlajania się po tych pięknych lasach, cudowny to był czas. W między czasie minęły mnie
podgrzybki na Mazowszu i początek
gąsek, ale co tam
podgrzybki. Wreszcie pod koniec października dwukrotnie wybrałem się na
gąski. Nie były to jakieś wybitne grzybobrania, wystarczające jednak na to, żeby zrobić zapasy
gąsek siwych i zielonych (siwki zbierałem po raz pierwszy w życiu - jeszcze żyję). Początek listopada to nostalgiczna wycieczka w prawie listopadowym słońcu w ŚK (trochę
rydzów i dwa młode
borowiki) i w mazowieckim, gdzie zebrałem trochę siwek,
zielonek i kilka
boczniaków. I tyle, dla mnie aż tyle. Kulinarnie fantastycznie,
gąski,
rydze,
ceglaki,
kurki.
Prawdziwki wydane rodzinie i znajomym. Pozdrawiam serdecznie.