Ostatnio kłopot, to moje drugie imię, więc musiałam po prostu wleźć w ten śnieg i odetchnąć mroźnym powietrzem. Lasek wygląda zjawiskowo, wszędzie biel, mieniąca się dziś w promieniach słońca diamencikami mrozu. Ślady zwierząt i moje 😂, bo jakoś nikt nie wpadł na pomysł, żeby brodzić po kolana w śniegu pomiędzy drzewami i szukać życia grzybowego. Warstwa białego puchu pomiędzy 30 a 40 cm skutecznie ukryła wszelkie
grzyby, ucha bzowe niewidoczne w tym wielkim białym niebycie ❄❄❄.
Boczniaki w tajnej miejscówce, dobrze ukryte, jak najskrytsze marzenia... Udało mi się jednak do nich dotrzeć,
choć śnieg wsypywał mi się do butów ( śniegowce to mimo wszystko fajna rzecz). Były na swoim miejscu, przytulone do pniaka, aż wyrzuty sumienia miałam, że z nich pierzynkę śniegową zdjęłam 😁. Od ostatniego razu urosły trochę... Muszę miejscówki pilnować 😉, choć ostatnio jest to bardzo trudne i takie zostanie do końca grudnia 🥴. Ale moje ci one.... Od jutra zima ma zelżeć, więc pewnie będą sobie rosły, na moją (oby😁) uciechę... Mnie jednak szkoda tego śniegu, tego piękna w nim zaklętego, tej zjawiskowej bieli, zwłaszcza, w taki dzień jak dziś, gdy promienie słońca stworzyły krainę baśni i czarów, niesamowitą, cudowną - jak w czasach dzieciństwa 🤗. Korzystajcie z jej uroków - warto 🙂