Czy wypad do miejskiego lasku, czytaj chaszczy, zdoła wyciszyć emocje przed meczem Polska - Francja? Zdecydowanie tak! Obficie rosnące
uszaki bzowe wkręcają mnie na maksa. Niektóre dość wysoko, inne na omszałych gałęziach tuż przy ziemi. Znowu trzeba się wdrapać na drzewo, idzie gładko, muszę je dopaść choćby nie wiem co 🤪.
Płomiennice dopiero startują, jest sucho, nie wiem czy zdołają urosnąć.
Dostaję wiadomość od przyjaciela 😊 jest zdania, że mecz rozstrzygną rzuty karne. I co? Zapisuję się do tego dwuosobowego "Klubu wariatów". Snuję wizje, jak Wojtek broni kolejne karne...
... jestem już spokojna.
I wiem, że jeszcze tu wrócę, nie zdążyłam spenetrować wszystkich chaszczy, ale muszę zdążyć na mecz.
Ps. Dzisiaj, kiedy to piszę, wszystko jest już jasne. Wczoraj bardzo chciałam widzieć to zupełnie inaczej. A Wy?
A
uszaki już się suszą.