A co tam będę garaż remontował... Ugiąłem się pod nieznośnie powracającą myślą "do lasu" i wyskoczyłem. Whispi mnie natchnęła inną myślą, tzn. żeby zagrzybić bez spiny, no więc pojechałem blisko i na luzaka. Skoro tak, to postanowiłem zwiedzić nieznany mi rejon lasu, jednak w sąsiedztwie znanego (w razie porażki blisko na bankowe miejsca). Pół godziny na dojście, pół na powrót i dwie godziny sznupania po pięknych miejscówkach. Praktycznie wszystkie przeczesane na maksa, trzeba mieć cholerne szczęście i nosa, żeby coś trafić. Ja miałem. W dwóch zagajnikach natargałem 90% całego zbioru.
Wprawdzie były i w nich ślady po grzybiarzach, ale stare, kilkudniowe, więc grzyby zdążyły wyrosnąć tylko dla mnie 😁
Gatunkowo to wyglądało tak: 20 różnych
koźlarzy, 23
prawdziwki, 5
ceglasi, 22
podgrzybki i 10
maślaków. Bez spiny wyszło zadziwiająco dobrze, cały sekret to znaleźć pominiętą przez innych miejscówkę. Teraz mogę spokojnie czekać te dwa dni na wyjazd do Brennej.