Podsumowanie sezonu grzybowego 2020 roku. Rozczytana i zachęcona nowymi gatunkami z portalu nagrzyby. pl, nowa wiedzą i kulinarnymi eksperymentami rozpoczęłam zbieractwo od
płomiennicy zimowej (jak dla mnie najsmaczniejszy smażony grzybek blaszkowy) w uśpionym ośrodku wypoczynkowym Skorzęcin. Chwilę później w tych samych lasach kilka świetnych miejscowek i pierwsze
uszaki bzowe i własne grzybki "mun" wylądowały w sajgonkach. Poznałam czernidłaka błyszczącego przy którym odpuściłam" lampkowanie winne", twardzioszka czosnaczka, który stał sie moja suszona czosnkowa przyprawa.
Oglądając czarki austriackie na portalu nawet nie liczyłam na znalezienie, aż trafiłam i na swoją w lasach powidzkich, jedną ale za to prawie wielkości dłoni. Przekąska w occie stala się atrakcją spotkania z przyjaciółmi przy ognisku, winie i pizzy z pieca. Na wiosnę w parku gnieźnieńskim, wokół jeziora Jelonek pierwszy
żółciak siarkowy a z niego najlepsze mielone wegańskie i kotlety "schabowe". Wyjazd do Szklarskiej Poręby zaowocował pierwszymi w życiu
borowikami ceglastoporymi i usiatkowanymi które wylądowały w occie, koźlakami czerwonymi i pomarańczowymi zjedzonymi z tofucznicą przed wypadem na przełęcz Karkonoską. Poznałam wtedy również gorzkiego
borowika żółtoporego, co mnie, człeka z nizin bardzo ucieszyło. Lasami przeszłości, drogami moich dziecięcych wypraw z dziadkiem, w lasach nakielskich udały się piękne zbiory
pieprznika jadalnego i powstał obłędny sos kurkowy wraz z zupą, oraz
koźlaka pomarańczowożółtego i
babki, suszone służą nadal jako głębia smaku sosów. Wyprawa poszukiwawcza jesiennych grzybów w lasach czerniejewskich zakończyła się zbiorem żagwi łuskowatej i ku radości męża wegańskimi flaczkami. Wrócił z nami również
siedzuń sosnowy, smażony z cebulka zaszczycił kilka kolacji i zachwycił mamy, tatów oraz rodzinki rodzeństwa. Początku jesiennych wysypów szukałam w lasach Gołąbki gdzie zostałam uraczona zwiastunami najbardziej grzybowego okresu w postaci
podgrzybków złotawych. Zasuszyłam i zmieliłam je na make. Wraz z nimi zebrałam
czubajki kanie i rozdałam je fanom kotletów z "
sów". Odwiedziłam lasy przybrodzińskie, trzemeszyńskie i mogileńskie ale z braku rozeznania w terenie ostrożne szukanie zakończyło sie niewielkimi zbiorami
koźlaka babki i kilku
podgrzybków brunatnych. Kolejną wyprawą pod lasy poznańskie udało mi sie wzbogacić o największa jak dotąd kolekcje
koźlaka babki z której powstała obłedna zupa grzybowa. Tak bardzo zachęciły mnie wpisy grzybiarzy o lasach Gizałki iż nie zważając na odległości postanowiłam je odwiedzić... i słusznie, najpiękniejsze, czyste i dojrzałe lasy, mech, wrzosy i młodziutkie
podgrzybki brunatne. Były moim pierwszym, wiekszym ich zbiorem w sezonie głównym. Zajmują miejsce w słoikach w spiżarni i regularnie lądują w wege rosole i zupie pho. Regularne spacery po łąkach dawały
twardzioszka przydrożnego smażonego jako dodatek do spaghetti oil oilo, na kanapki i do grillowanych ziemniaków. Wreszcie i moje lasy zaowocowały, Wylatkowo, Powidz obdarowały mnie
borowikiem szlachetnym,
podgrzybkiem brunatnym i zajączkiem,
siedzuniem sosnowym. Pierwszy raz zlokalizowałam zapach "padliny" i znalazłam
czarcie jaja, surowymi czestowałam bliskich powiększając również ich wiedzę i doświadczenia kulinarne. Wszytskie grzyby do dziś cieszą moja kuchnię i służą białkiem, minerałami i smakiem. Cały rok hodowałamj własny balot z zaszczepiona grzybnia
boczniaka ostrygowatego. Z pewnością o jakimś gatunku zapomniałam, bardzo dziękuję Wam wszystkim za pomoc, za opisy własnych zbiorów i za pasję z którą każdy z nas para się zbieractwem. A w nowym roku życzę wszystkim wrażliwości na piękno i kruchość otaczającego nas świata, wyrozumiałości i siły by naprawiać nie tylko swoje błędy, szerokiego horyzontu patrzenia i myslenia. Pozdrawiam serdecznie grzybnietych :) ( przepraszam za błędy stylistyczne i przydługie zdania;) )