Dziś to właściwie nie wycieczka do lasu, ale w zarośla i kępy drzew przy granicy miasta. Wiedziałem, że rośnie tam czarny bez (poza tym dęby, topole, wierzby, chyba osiki) i liczyłem na znalezienie
uszaków bzowych. Uszaków wyszło 0 i ogółem po godzinie nic jadalnego (poza kilkoma
płomiennicami, które zwiędły, zanim podrosły) nie znalazłem. Za to już przy wracaniu, na dwóch pniach przy samej drodze prowadzącej wzdłuż ogrodów działkowych trafiły się dwa stanowiska
płomiennicy - jedno kilka sztuk, ale spore, drugie - całkiem sporo, ale w większości drobnica. Łącznie ok. 70 szt. (liczone za 7).