Witam Leśną brać i wszystkich grzyboświrków🤗 Na dworze dość szaro, grzybów nie wiele, a 2020 rok powoli się kończy, z czego pewnie większość się cieszy😁 W ostatnich dniach nie trafiłem w lesie nic szczególnie godnego uwagi, nie mam też czasu na jakieś dłuższe spacery dlatego postanowiłem zrobić swoje subiektywne, krótkie podsumowanie sezonu, ale najpierw korzystając z okazji chciałem Wam wszystkim życzyć, spokojnych, radosnych, zdrowych i rodzinnych Świąt😘 i dużo lepszego 2021 pierwszego roku!... i oczywiście w udanego sezonu grzybowego 2021, samych pełnych koszy.
To już mój trzeci pełny sezon grzybowy, w którym chodzę do lasu przez cały rok nawet w zimę, w związku z czym mam dość dobre porównanie co do sytuacji grzybowej z ostatnich kilku lat. Sezon rozpoczynał się bardzo obiecująco, pierwsze
smardze znalazłem w walentynki, ale potem przyszedł bardzo suchy marzec i kwiecień, co całkowicie zastopowało grzyby wiosenne, w rezultacie był to najsłabszy rok na
smardze odkąd je zbieram. Sytuacja zmieniła się o 180 stopni w maju, który przyniósł duże opady, co jednak wcale nie poprawiło sytuacji grzybowej. Wilgotność była na dobrym poziomie, ale ciągle było za zimno. Przełożyło się to na dość puźny i słaby pojaw pierwszych rurkowców,
ceglastopore, szlachetne,
maślaki występowały nielicznie, trochę lepiej było z koźlarzami czerwonymi i bardzo słabo z
borowikami usiatkowanymi, które lubią wysokie temperatury. Pierwszy lepszy wysyp w moich okolicach nastąpił od 10-15 lipca do początku sierpnia, niestety ciągłe nadgodziny i niewiarygodny natłok pracy, który był następstwem pieprzonej corony, spowodował, że totalnie przegapiłem ten czas. Praktycznie przez cały miesiąc nie mogłem wyrwać się do lasu. Potem nastąpiła totalna grzybowa flauta, przez blisko miesiąc, sytuacja zaczęła poprawiać się dopiero od końca sierpnia i początku września. Wysyp rozwijał się w różnych rejonach niepozornie, to tu to tam jakieś lepsze przebłyski. Najlepsze trzy tygodnie sezonu późno letniego nastąpiły od 6 do 26 dnia września, w tym czasie, królowały
borowiki i różnej maści
koźlarze, kulminacja wysypu przypadała mnie więcej na połowę września. Wysp letni kończył się ciepłem i suszą. Potem przyszedł nadspodziewanie obfity w deszcze początek października. Cały las pływał, hektary moich miejscówek zamieniły się w jedno wielkie bajoro, czasem dobre 100 metrów musiałem brodzić w wodzie, żeby dostać się do jakiejś suchej wysepki. Ta wielka ilość wody pobudziła
podgrzybki, które sypnęły całkiem nieźle choś nie był to taki szał jak w 2019. Dodatkowo wielkie ilości grzybów pleśniały i gniły z nadmiaru wody. Potem jednak przyszedł suchszy okres, który zdecydowanie przeciągnął wysyp
podgrzybków, aż do drugiej połowy listopada. Po tym czasie odpuściłem już jakieś większe zbiory. Rok 2020 grzybowo uważam za nie najgorszy, ale w skali ostatni bardzo dobrych lat na pewno był zdecydowanie słabszy od 2017 i 2019, zastanawiam się czy był lepszy od 2018. Ciężko powiedzieć, na pewno, ani przez tydzień w tym roku nie było takiego zmasowanego wysypu, jak w poprzednich latach, przez długi czas można było zbierać, ale nigdy w ilościach przyprawiających o zawrót głowy. Zawsze trzeba było jednak mocno się postarać, żeby coś więcej wynieść z lasu. Ogólnie wystawiam mu ocenę dobry, żeby nie zapeszyć i nie doczekać się sezonu, w którym naprawdę nic nie można uzbierać. Czekam z niecierpliwością na sezon 2021 i jestem bardzo ciekaw co nowego mnie spotka w lesie. Każdy sezon jest inny i nie powtarzalny. Do usłyszenia😘 w dopiskach wrzucę trochę kolarzy z kolorowymi borowikami z tego roku. DARZ GRZYB!