Las daleko, czasu brak, więc miasto staje się miejscem polowania na grzyby. Gdy na spacerze, w tym mieście patrzysz na każde drzewo jak na potencjalne siedlisko grzybów, gdy podskakujesz, by zdjęcie na tym drzewie grzybom zrobić, gdy niektórzy patrzą na ciebie - nie jak na potencjalną, ale już w zaawansowanym stadium świruskę - przywołujesz na myśl słowa portalowego klasyka - a co tam będę w domu siedzieć. Efekt spaceru jest - mikroskopijne zimóweczki 😀 Trzeba im trochę czasu jeszcze, aby podrosły, nie wiem czy się odważę je zerwać - czas pokaże. Oprócz tego obserwacje poczyniłam - leszczyna kwitnie na bogato, śnieguliczki wygladają pięknie, a ciemiernik wprost promienieje. Czekam na weekend, może wtedy las odwiedzę?