Jeszcze ciągle są, szkoda, że podstępne robale niszczą kapelusze chyłkiem. Męczące jest to rozkrawanie i wytężanie wzroku, by czegoś nie przeoczyć. Ponad dwie godziny w lesie i z pełnego koszyka zostało tyle co na fotografii. Po wstępnej selekcji zostało 95 sztuk i to jeszcze nie był koniec czystek. Ostatecznie dwie suszarki zdrowych, z octówek zrezygnowałam z obawy o jakość wewnętrzną kapeluszy. Chyba las jeszcze nie powiedział ostatniego słowa..., ale dzisiaj był wyciszony. Miasto już ma grzybów dość i nie przyjechało.