Na parkingu byłem o 8, ani jednego auta, na pozostałych parkingach podobnie. Termometr złośliwie informuje, że - 1°C, a ja zamiast grzecznie iść na swoje miejscówki, ruszyłem w nieznane. Czego efektem po godzinie w koszu były 3 zmarznięte
podgrzybki, za to ja nauczyłem się forsować rowy z wodą bez użycia kładki. Wreszcie trafiłem na znany mi teren, dzisiaj zamieniony w sklep z mrożonkami. Muszę jednak przyznać, że już słabo zaopatrzony. Kolejne miejscówki były jakby cieplejsze, znalazłem trochę całkiem niezłych
podgrzybków.
Wiatr wiał paskudny, na szczęście nic z góry nie leciało na głowę, tylko sosny skrzypiały oparte o siebie. Nazbierałem około 60
podgrzybków, z tego przy czyszczeniu odpadło kilkanaście i w sumie zostało 44 plus torba śmieci. Reszta w dopiskach.